Przeczytałam przed chwilką ostatnie posty Pani Beaty Pawlikowskiej i nie mogę oderwać oczu od jej dzienników. Właściwie to trafniejsze byłoby stwierdzenie, że moje myśli nie chcą się oderwać, bo właśnie JE rozjaśnia ta ciekawa podróżniczka :)
Chciałabym, tak jak Ona, mieć wszystko poukładane w tej mojej zakręconej głowie :) Jednak, jeśli ktoś sam przeżywa rozterki życiowe, wie, że do tego potrzeba czasu:) (którego jak zwykle mi brak ;/ - zapewne to tylko wymówka. Już zaczynam zauważać, że tak właśnie jest :P, co jest ogromnym plusem :D)
Swoją drogą jak Ona to robi, że codziennie wychodzi na jej blogu, świeży jak bułeczka prosto z pieca, post, i w dodatku tak ciekawy i sensowny!
Podziwiam Ją :) I myślę, że jak się myśli pozytywnie o osobach tak pozytywnych jak Pani Beata i czerpie z nich pozytywne energie, to nie ma bata, żeby i samemu się nie zmienić na dobre!
Dobre są takie przemyślenia, dobre są takie momenty, kiedy przystajemy, aby zastanowić się na sobą, albo po to jedynie, aby posiedzieć zwyczajnie w ciszy :) I życie wydaje się jakby lżejsze, weselsze i chwila milsza :)
Ahhh... Taka mnie naszła ochota, żeby do Was napisać :) I blog Pani Blondynki zdeterminował mnie do częstszego pisania. Bo co jest ważniejsze w Naszym krótkim życiu, niż przyjemne chwile, które sprawiają Nas szczęśliwszymi? Dlatego chciałam podzielić się z Wami moją dzisiejszą radością ukończenia dwóch marionetek i kota :) Niestety nie zdobyłam jeszcze zdjęć z całościowej odsłony, tj. w ciuszkach, tzn. nie zrobiłam :/ gdyż rozładowała się bateria mojego aparatu :(
Jednak pokażę Wam parę (dosłownie) zdjęć.
Na pierwszym widnieją kończyny chłopca wykonane z glinki modelarskiej, które później zostały odpowiednio pomalowane :) (na zdjęciach końcowych wszystko pokażę)
Drugie zdjęcie to dwie nagie marionetki (bądźcie wyrozumiali dla moich małych przyjaciół, bowiem kto chciałby się publicznie na golaska pokazywać :D)
Okej kochani! Kończę moje nocne wypocinki :D Kot mi miałczy, że chce już spać i że mam zgasić światło :) heheh (opiekuję się pewną zakręconą kicią o zakręconym imieniu Śrubka <właściwie to sama Ją tak nazwałam. Ale to już inna historia-pokażę Ją jak naładuję aparat. Pewnie gdzieś się wciśnie w kadr-znając jej parcie na szkło... Ahh te koty! :DDD)
Dobranoc
K.